Półprodukty… …albo rola przypadku w powstawaniu dzieł sztuki. Oto praca-niepraca Zbigniewa, jak sam napisał: półprodukt. Obrazek powstał właśnie przypadkiem, w trakcie działań nad właściwą pracą – trochę jako rodzaj bibuły, niezbędnej przy pracy z płynami; kto tego dziś używa jeszcze… A że ma jakiś zadziwiający urok, ową „japońskość” (cokolwiek ten wyświechtany zwrot znaczyłby) – spodobał mi się bardzo. I dostałem, jak widać; ojciec dorysował tylko kreskę-ramkę dookoła, „zamykając” – a więc niejako tworząc lub definiując, zabawne – tę rzecz jako Sztukę, rodzaj. Do tego dochodzi wyjaśniająca dedykacja, nie byłby sobą, nie precyzując. Niemniej obrazek zabawny i uroczy – i do dziś go lubię: taki pies-kundel. Bezpański, lecz pogodny.mr m. Nawigacja wpisu Kolorowanka (1960)„Towarzystwo Kolonij Letnich dla Dzieci im. St. Markiewicza”