Projekt obrazu dyplomowego (1956)

Może najdokładniejszy, może ostateczny? Choć o poprzednich, znanych mi już pisałem, nie raz przecież; nie wspomniałem tylko wtedy o obrazie mniejszym, przed samym dyplomem namalowanym, dziś w rękach prywatnych – a wisiał niedawno na wystawie w „Galerii Opera” (w galerii niżej to obraz trzeci, od lewej).
Nie wiem, czemu, czy to duch czasu? Termin tak zużyty… Ale te szkice wydają mi się ciekawsze, niż sam obraz, przecież znakomity.
Może to niedokończenie, poszukiwanie – i ono tak mnie zajmuje? Ale to ja, nie on – chyba nie był bardzo przywiązany do tych szkiców, oddał mi je jakoś w okolicach 2010 roku – bez większego kłopotu. A niektóre rzeczy (jeszcze wtedy) zatrzymywał zazdrośnie… Dziś gdzieśtam, rozdane, szkoda.

A może sam obraz jest dziś dla mnie – za „porządny”, za bardzo… Namalowany? (Może też za dużo mi w nim Van Gogha? W szkicach jest tego mniej; a więcej ekspresji, bliskiej twórcom z „Arsenału” przecież – o czym jeszcze będzie tu kiedyś… A on jest prawie – klasyczny.)

Projekt, który przetrwał w „tapczanie Barbary”, jest wyklejanką formatu ok. A3. Porządnie opisany, zapewne komuś pokazywany. Widać w nim też jego, Zbigniewa… Snobizm? Tak sadzę, niesprawiedliwie. Wycięte teksty no nie banalna „Trybuna Ludu” – a jakieś wydawnictwo francuskojęzyczne, zabawne. Ale może to tylko lepszy papier był, forma. Znaczy: formalizm.
Już można, jest przecież rok 1956
mr m.