Czy wolno zmieniać przeszłość?

A raczej: czy Artysta może zmieniać – swoją przecież, własną – przeszłość?
Nie wiem. Dusza dokumentalisty we mnie – protestuje mocno; ale rozum wolnościowca mówi: przecież to jego, wolno mu…
Tak czy inaczej – Zbigniew często ją zmieniał, przeszłość. Przemalowywał obrazy, rysunki… Niżej tylko jeden przykład: praca z 1961 roku – są tacy, którzy mówią, że to jego najlepszy czas – zmieniona w 1990 roku.
Owszem, jest i uczciwość: daty są dwie, wszystko widać. Ale co zostało zmienione? Czy tamta była lepsza – czy gorsza? (To żart; była inna.)
Dlaczego wreszcie zmieniać? Jakie powody…
Dziś ten „podwójny” rysunek wydaje mi się spójny – może dlatego, że nie znam starej wersji? Jest też mocny, sugestywny, o czymś (o ile malarstwo, tak, jak muzyka – jest, bywa „o czymś”, różnie mówią). O ile mocniejszy od pierwotnego?
Gdy mówimy o faktach, opowieściach – zmienianie jest, uchodzi za godne potępienia, to oczywiste. Nawet gdy to tylko lekkie naginanie, przemilczenia. Ale malarstwo?
Nie wiem.
Czy jednak to nie terror umysłu: nasza współczesna wierność tej niezmiennej Przeszłości, chęć jej zachowania? Nie tylko w malarstwie: zobaczmy – urbanistyka, architektura, literatura… Czy to nasz dzisiejszy strach? Słabiej: brak odwagi…
Nie wiem.
Ach, i jeszcze jedno: to oczywiście rysunek dwustronny, częste. Im dalej – w latach – tym częściej Zbigniew komentował swe prace, dopisywał coś, z przodu, z tyłu… Dzieło jako pamiętnik, w duchu Cortazarowskim zdecydowanie – to hiper/texto-/grafika. To „gra w przeszłości”, różne.
Dlaczego? Nie wiem, choć mam hipotezy, nieważne.
mr m.