Dwaj malarze (1974) Zdjęcia bardzo marne – to chyba jeszcze radziecka Smiena, może już Praktica (NRD) – i nienajlepszy, za to czuły negatyw ORWO NP 27; bez flesza. Ale je lubię: bo to dwa modele malarzy: Zbigniew Makowski i Jacek Sienicki. Jeden, wiadomo, mój ojciec; w domu drugiego bywałem lat parę, często. Dłuższa opowieść, prywatna.To wernisaż wystawy ojca (1974), Zbigniew już wtedy tylko na własne chodził, nie był też na wernisażu Jacka, który się odbył niewiele później, w tej samej galerii „Zapiecek”. Cóż. (A czy to tłumaczyłoby obojętność, nawet niekiedy niechęć tzw. środowiska? Może.) Stoją – tak bardzo inni… Malarz z prawej – to „ekspresjonista” (cokolwiek to słowo znaczy, nie mam zaufania do definicji), współtwórca „Arsenału” (1955), pedagog, uwielbiany przez studentów, życzliwy ludziom – ale przecież bardzo zamknięty w sobie, w przeszłości, w tym, co robił – a malował szaleńczo dużo. Jacek Sienicki to malarz od serca, wręcz od „bebechów” – przecież malował i końskie szczęki. Drugi – ten z lewej – tu pozornie otwarty… No, dobrze, może kiedyś. Ale porównajmy tylko stroje: jeden w nieco znoszonej, lecz przyjaznej („ciepłej”) zamszowej marynarce; drugi w aksamitnej – czy jakiejś, nie znam się na materiałach – czarnej, dobrej (nieźle wtedy zarabiał) i nowej, très chic. Od razu ustawia dystans, prawda? A obaj – to znakomici malarze. Chciałbym – ale gdzie, kiedy? – zrobić wystawę ich obu, wspólną: „Dwa modele malarzy” czy może raczej „Umysł i serce”, drugi tytuł mocno kiczowaty. Ale to jakoś tak, prosty pomysł – obraz jednego, obraz drugiego, na przemian. I nie, żeby jeden z panów nie miał serca; a drugi umysłu – czy innych organów wewnętrznych – żarty. Ale te ich koncepcje malarstwa… Świadome, wybrane, stanowcze i wprost – też w tym, co robili i mówili – deklarowane. (Zbigniew oczywiście więcej mówił, taka rola.) Do tego: „Arsenał”. Długo pisać. Nie ja raczej. Choć wspominałem o nim i w „Podróży do środka mojego ojca…” (2020): Ciekawa rzecz z tą „Ogólnopolską wystawą młodej plastyki »Przeciw wojnie przeciw faszyzmowi«” w 1955 roku, zwaną też „Arsenał”. (…) Nie mam papierów, mam przemyślenia. A też echa, aluzje i cienie cieni. Zbigniew nie brał w niej udziału, jego pracę (prace?) odrzucono. Ta wiedza to fragment naszej rozmowy, już z XXI wieku.mr makowski „Podróż do środka mojego ojca. Aktywista Zbigniew Makowski (1946-1956)” (2020) …i później w naszej z Konradem Wojciechowskim opowieści o „Festiwalach…” (2021): Pomijając całą złożoną, ponurą historię dookoła – schemat był banalny. Młodzi, socrealizm kochający buntownicy, nie lubili kapistów. A ich później nie lubili arsenałowcy. Tak samo, jak hipisi nie lubili bigbitowców, zaś młodzież punkowa – hipisów. Proste, aż prymitywne. Zmiana pokoleniowa. Choć młodzi zetempowcy należeli – często, czasem – do tego samego pokolenia, co arsenałowcy. Te podziały nie zawsze i niekoniecznie biegną wzdłuż linii wiekowych. Bunt bywa wspólny, niekiedy.mr makowski, Konrad Wojciechowski „Koniec festiwali albo kolorowa prywatyzacja” (2021) Nasze dzisiejsze spory powielają jedynie tamte dyskusje. I wcześniejsze.mr m. Zbigniew Makowski i Jacek Sienicki (1974) Zbigniew Makowski i Jacek Sienicki (1974) Nawigacja wpisu Rysunek zachowany w niemieckiej książcePejzaże, krajobrazy…