13 września 1960 roku …czyli dzień, w którym (ponoć) nie wydarzyło się nic ważnego. Może. Ale tego dnia powstała tzw. książka artystyczna Zbigniewa Makowskiego; o czym nas oczywiście skrupulatnie poinformował. A my wiemy nawet więcej: to był wtorek.Dość żartów: nieduża książeczka – oryginał ma ok. 17 x 22,5 cm – jest jednak dość ponura. Choć zapowiada, sądzę, jego przyszłe prace – często te, robione we Francji (i po). Powstała z radzieckiego wydawnictwa: А. Н. Изергина „Немецкая живопись XVII века”, wyd. Искусство, Ленинград (1960), co widać na okładce. (Moim zdaniem: niewłaściwej, wydaje mi się, że coś tam jednak było doczepione, przyklejone; dostrzegam jakieś ślady czegoś: może kleju? Zbigniew robił wtedy takie rzeczy, i często bardzo efektowne.) Czy oryginalna książeczka to pamiątka z podróży (1959)? Może, choć mógł ją kupić i tu.Ale to jedna z wcześniejszych jego książek – jeśli nie liczyć tych dla mnie oczywiście (to żart, choć…). Odzyskałem ją niedawno, leżała sobie cicho w galerii – a bo to bardzo specyficzna rzecz jednak i… No, nieważne.I tak, wydaje mi się bardzo inspirująca – też projektowo. Nad wyraz ekspresyjna, dziwnie świeża – dziś, gdy te lata 60. (niekiedy) wracają. Długo pisać, po co. Późniejsze książki są efektowniejsze, bogatsze, może, na pewno nawet – mądrzejsze. (Choć można też uważać, że przemądrzałe, ale to źli ludzie mówią: znów żartujemy). Ta zaś jest imponująco ostentacyjnym manifestem estetycznym (lecz czy tylko?) trzydziestolatka, czystą, deklarowaną emocją. W tym jej siła.Później, niedługo już, pójdzie w inną – ale czy aż tak bardzo? – stronę, uporządkuje te gwałtowne formy, pozamyka je w klatkach, klateczkach. To rozwój? Stabilizacja? Tylko słowa, terminy. Piszemy o żywym człowieku, w konkretnej rzeczywistości, w jakiejś sytuacji, relacjach, układach, walczącym o swoje.O to, co – jak sądzi – mu sie od życia należy. Szkoda gadać, a tym bardziej o obrazkach. Zobaczcie sami – oto wszystkie jej strony, cała ona, zapowiadająca lata 60. przecież; choć duchem (i datą) jeszcze w 50. tkwi. W ich całym…mr m. Nawigacja wpisu Plan de la Tour raz jeszcze…Przerywnik muzyczno-słowiański