Ciekawostka pedagogiczna (1960)

…czyli zeszyt z mymi kaligrafiami, z samego początku 1960 roku (a może i z grudnia 1959, pierwsze strony). Nic wielkiego: zeszyt dziecka, klasa I c, szkoła 194. Inspirowany (chyba) przez Maję, drugą żonę Zbigniewa (bo Barbara bywała wtedy często w szpitalach i sanatoriach) – a oceniany, korygowany – przez niego
I to jest interesujące: bo uważny obserwator zobaczy może (?) w jego notkach, stopniach czy nawet próbach rysunków – co jego interesowało (i też w mych nieudolnych próbach chyba). Równe kółka litery „O” (te pisane przez niego, kolorową kredką często – nie są moje przecież), pismo lustrzane z którego był dumny, nawet i ten Paryż może, w przyszłości („Sekwana”) już? A czy są to jakieś odniesienia do sztuki: do écriture automatique nawet? Może. Spekulacje.
Zapewne podpowiadał mi słowa („drukarnia”, „fouquet”…), komentował („to panna Kreseczka”) nawet.
No i moje rysuneczki: czy tylko mnie się wydają podobne do tego, co on już wtedy robił? Do scenografii z „Albumu Chagalla”? Szczególnie ten „zamek” mój ze stycznia 1960, strona 7: może złudzenie.

Drobiazgi, ale przypominają też, jak ważna w tamtej (jego, mojej…) edukacji była nauka kaligrafii: precyzja, łącząca rękę z mózgiem. (Choć nie każdemu wychodziło, jak widać :–)
Ach, i to kolejny dowód, że Zbigniew był wtedy w W-wie – i to dość zajęty: choćby ten „Album…”, który miał premierę w kwietniu. Tylko informacja, dla niektórych ważna.
Reprodukcje pokazują cały zeszyt, może były i inne, ale się nie zachowały. Ot, ciekawostka.
mr m.