AI, CIA, trąbka i malarstwo abstrakcyjne lat 60. …czyli sztuczna inteligencja w praktyce muzealnej. To na wyrost: tylko przyczynek, przypisy do przypisu; za to z MoMA, nie-byle-jakie muzeum. Otóż ich program do wyszukiwania obrazów – oparty na modułach AI – wynalazł obraz Zbigniewa na zdjęciach z wystawy nowych nabytków tamtego muzeum (1963). Ot, ciekawostka; ale ile to nam objawia (wyobrażonych) możliwości? Ile nowych danych, zdjęć, faktów? Utoniemy niedługo (to żart: chyba). zdjęcie: wystawa nowych nabytków MoMA (1963) fragment mat. prasowych owystawie ze zbiorów MoMA (1966) obraz Zbigniewa Makowskiego ze zbiorów MoMA A sam obraz, jego losy? Nie znam, choć to na pewno konsekwencje wystawy w Miami, może i wizyty Bernarda Davisa w Warszawie wcześniej? Dłuższa opowieść; z niej tu tylko fragmenty, niekiedy zabawne. Chociaż właściwiej byłoby napisać: za granicą i w Polsce, ponieważ niespodziewanie to mieszkańcy Stanów Zjednoczonych jako pierwsi mieli okazję podziwiać twórczość warszawskiej malarki na jej debiutanckiej wystawie „Maria Korsak. Primitive painter”, która prezentowana była od 2 do 28 kwietnia 1963 roku w Museum of Modern Art w Miami. Ekspozycja ta mogłaby nigdy nie mieć miejsca, gdyby nie znany amerykański architekt Alexander Girard, który rok wcześniej gościł w Warszawie. Mężczyzna wybrał się na spacer do Ogrodu Saskiego, gdzie w jednej z alejek jego uwagę przykuła zajęta malowaniem Maria. Amerykanin, zachwycony stylem Korsak, kupił od niej dwie prace – Stare Miasto oraz Sierotę. Następnie, po powrocie do kraju, pochwalił się nimi przed swoim przyjacielem. Był nim Bernard Davis – ówczesny dyrektor Museum of Modern Art w Miami (…). Spodobały mu się one tak bardzo, że sam wybrał się do Polski, odszukał Marię (…). Ostatecznie kupił 14 prac, które złożyły się na jej pierwszą wystawę.„Malarki warszawskie” Katalog zbiorów Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie (2024) Czasem gdzieś też inne, może ktoś, kiedyś… (Oj, naiwny naiwny naiwny.)A sam Davis? Ciekawa postać. Barwny życiorys, wiele dokonań, liczne zainteresowania (i zasługi). Bernard Davis, an „eccentric” with a larger-than-life personality and „an ego that filled every room”, attracted art enthusiasts and brought a new level of consciousness about art to Miami.Erica Ando „Decade of Progress: Origins of the Pérez Art Museum” (2014) I nadal na marginesie tego marginesu z przypisami: jaki był udział CIA (wspominałem już o takich głosach) w stymulowaniu relatywnie częstych wizytach niekiedy dość znaczących postaci zachodniego i (chyba głównie) amerykańskiego życia kulturalno-społeczno-politycznego (Robert Kennedy!) w PRL pod koniec lat 50. i na początku 60.? Stuprocentowy? Może (?) przesada, ale. The secrecy with which the CIA pursued Abstract Expressionism was not only integral to successfully fooling the Soviet Union but also to keeping any associated artists (amerykańskich w USA – mr m.) in the dark. (…) The CIA’s answer to these problems was something known as the long-leash policy. (…) Such activity was funneled through a new arts agency created by the CIA named the Congress for Cultural Freedom (CCF), which was developed in 1950 and not revealed as a CIA project until 1966. It would always appear, then, that a museum or arts corporation was presenting and promoting Abstract Expressionism, never the government, no way! And no one was the wiser, not even the artists themselves. Especially not the artists themselves. (…) Fighting communism, varnishing the country’s image, and celebrating art? For the cultural elite at MoMA – and others in boardrooms and lounges all over New York City – it was a no-brainer.Jennifer Dasal „ArtCurious: Stories of the Unexpected, Slightly Odd, and Strangely Wonderful in Art History” (2020) Ale obraz? Znakomity, warto było znaleźć (choć nigdy nie zaginął). I czy tylko mnie się zdaje, że ów motyw, znak, elementy z niego, wiele razy objawiane w ZbM pracach – jest jednak rozwinięciem (i uproszczeniem) znanej mi dobrze trąbki? Tak, wiem: niebo / ziemia, psychoanaliza, kobiety, Dürer, Dante: „Boska komedia”czyli piekło… I co tam jeszcze (o Botticellim wspomniałem?). Ale.Trąbka ze Stodoły (1959-60) obok; zaś drzeworyt z Paryża (1962) – niżej. Chyba coś widać, choć obie prace z tak różnych światów. Za to w obrazie z MoMA kula (półkula) już na górze, zmiany, zmiany, zmiany. (Choć na wystawie wisiał odwrotnie, porównajmy ze zdjęciem, dodam; bo zwrócono mi na to uwagę. Ta abstrakcja, nigdy nie wiadomo, jak wieszać ;) „Ten żółty pokój” rysunek do drzeworytu paryskiego, tusz na papierze; 1962, Muzeum Narodowe w Poznaniu, fragment rysunku, który posłużył za podstawę drzeworytu opublikowanego jako wkładka w numerze 8 Phases (styczeń 1963).Agnieszka Kuczyńska „L’art magique…” (2023) Ciekawe też, co by się stało, gdyby takie AI wpuścić do magazynów naszych muzeów… (Już nawet o archiwach CIA i SB czy KGB nie wspominając.)Strach nawet myśleć o konsekwencjach. SOWIETOLOGIA Dodatek, luźno związany z powyższym; zainteresowani malarstwem mogą pominąć. Ale mnie wciąga: bo gdyby śledzić pogmatwane wątki – znów pojawią się i dyplomacja i szpiedzy. (Pamiętamy: Zbigniew widział szpiegów wszędzie; ja dziś już prawie wszędzie, to nie żart; chyba.) Oraz Leopold Łabędź (niestety bardziej znany jako Leopold Labedz), słynny sowietolog… Młody Leopold, wyjątkowo zdolny uczeń gimnazjum Kreczmara, szybko trafił na Uniwersytet Warszawski, by studia kontynuować w Paryżu. Kolegą z klasy gimnazjalnej Leo był jego imiennik – Leopold Tyrmand. W klasie niżej uczył się Rysiu Pipes, późniejszy Richard Pipes. Trzech kolegów z jednego warszawskiego gimnazjum, którzy przyjaźnili się do końca swych dni.„Leopold Łabędź – w stulecie urodzin” (blog sawanna, 2020) …który działał w bliskości CfCF, współpracował może lepiej. Polakami, którzy brali udział w pracach Kongresu byli: Jerzy Giedroyc, Józef Czapski i Konstanty Jeleński. (wikipedia) A stąd już tylko kroczek, może trzy – do Zbigniewa Makowskiego i Paryża z roku 1962, bowiem Leopold Łabędź mnóstwo i pisał i redagował… Survey: A Journal of East & West Studies, which was founded in Britain by the Congress for Cultural Freedom in the 1950s, is suspending publication. This is unhappy news… (…) Both its founding editor, Walter Z. Laqueur, and the editor who has guided Survey‘s course in more recent years, Leopold Labedz, are distinguished scholars and gifted writers who have themselves made important contributions to our knowledge of Communist and Soviet affairs – and much else. (…) They were not always thanked for this effort (…) Indeed, fashionable opinion in the West was mainly of this gauchiste persuasion; and where neither illusions about nor connivance with Soviet power shaped opinion, a certain element of moral cowardice in the face of that power certainly did. The history of this Western surrender to Soviet myth – and to the notion that Communism, whatever its evils and failures, somehow remained an ideal to which “progressives” should remain loyal – was also an integral part of the intellectual agenda that Survey set for itself. In praise of “Survey” (1990) I to …kapitulacji przed sowieckim mitem… Smutno-trafne. I o tak wielu sprawach. Kto wie, czy może nie najbardziej znaczący wpływ na myśl sowietologiczną wolnego świata zdobył Leopold Łabędź, nie za sprawą prac jakie napisał, ale wieloletniej pracy redaktora pisma „Soviet Survey”.„Prof. M. Kornat: polscy sowietolodzy uważali ekspansjonizm sowiecki za groźniejszy niż carski” rozm. Michał Szukała (2017) …oraz prowadził też obfitą korespondencję…(kto pamięta, że słowo „mail” oznaczało wysyłanie listów papierowych, ja już nie). …a w tym i z Aleksandrem Heniszem („box 16, folder 57 Henisz, A. 1960”) z konstancińskich Heniszów. Ten zaś był opiekunem Zbigniewa w Paryżu, dobrym duchem, napiszmy, chyba nie przesadzimy. Związany z ruchem Phases, zapewne on wprowadził mego ojca (i nie tylko) na surrealistyczne salony. Zagaduję, bo nie mam papierów, gdzieś są, ktoś kiedyś opisze. Ale nie ja. Czy Henisz i Łabędź rozmawiali o malarstwie? Nie wiem, to literatura miała być kretem, który mógłby (hipotetycznie) rozłożyć komunizm. (I odwrotnie: tu – tarczą. Dlatego walczono o „właściwą” literaturę, dlatego szczególnie pilnowano jej twórców. No i dlatego też walczono z analfabetyzmem: inżynierowie dusz…)Malarstwo, szczególnie nieprzedstawiające (i muzyka, nawet awangardowa, o czym często „Kisiel” pisał) uchodziły za bezpieczne, dopuszczalne w totalitaryźmie (do czasu). Tolerowane (o ile artyści byli grzeczni w innych swych zachowaniach; a zwykle byli). Odwrotnie na Zachodzie, szczególnie w USA: abstrakcjonizm – często źle traktowany w kolebce – tu był tą inną stonką. Miał być.Oraz jazz: w czasach, gdy Czarny muzyk w USA zwykle nie mógł zjeść kolacji w knajpie, w której wcześniej grał – Departament Stanu organizował wyprawy jazzmanów do Europy Wschodniej, do krajów afrykańskich, na Bliski Wschód… For many in the Jazz Ambassador targeted audiences, the broadly recognizable duplicity beneath efforts to sell American liberty was the social and institutional racism that pervaded U.S. culture.Karl Ackermann „State And Mainstream: The Jazz Ambassadors And The U.S. State Department” (2018) Lucille Wilson, Louis Armstrong; Bettmann / Getty Images The response to (Dave) Brubeck’s first concert, performed in Szczecin (1958 – mr m.) on the border between Poland and East Germany, was rapturous. “It was uplifting and heartbreaking at the same time,” Darius Brubeck, now in his 70s, tells TIME. “Our whole era of propaganda and demonization just evaporated in seconds.”Billy Perrigo „How the U.S. Used Jazz as a Cold War Secret Weapon” (2017) Ta trąbka: jak widać wraca. (Obok plakat Zbigniewa, to Jazz Jamboree 1961, więcej w notce.) Ale wróćmy do początku – malarstwo też uznano w Departamencie Stanu w CIA, gdzieś tam – za dobre. A przynajmniej skuteczne („…the long-leasing policy…”). I tu gdzieś mamy praprzyczyny, może lepiej: niektóre z korzeni (bo są i inne, również po tej „naszej” stronie Żelaznej Kurtyny, intuicja mi podpowiada) pewnych sukcesów polskich malarzy (i Zbigniewa) w Paryżu, na początku lat 60. A niektórych później i za oceanem. W polityce, a nie (tylko) w ich twórczości. Światowej, nawet nie lokalnej.Oto „freedom” proszę pani / pana… Narzędzie. Kultura jako broń. Kij z kilkoma końcami. Czasem uderzał jednak. “Gentlemen, we are declaring war on you,” said Khrushchev to Russia’s modern painters when he visited the 1962 exhibit of abstract painting in Moscow. „Khrushchev and the Arts. The Politics of Soviet Culture, 1962–1964” red. Priscilla Johnson, Leopold Labedz (1965) I tak dalej. (Można by, jeśli…) Zwyczajny ocean. „Mapa świata i wszystkich ludzi” – napisałem w „Państwie Nikt…” chyba. I nadal nie udało mi się jej ułożyć. Ale dodajmy i to, co cytowałem w „Obok…” dawno temu: „…trąbki Bitelsów to nie trąby jerychońskie, które mogłyby zwalić mury socjalizmu…” ponoć tow. Jan Szydlak (…) o muzyce bigbitowej; jako autor wymieniany jest też tow. Władysław Kozdra (na plenum KC PZPR, 16-17 maja 1967 r.)… Tak samo i malarstwo.mr m. Nawigacja wpisu Trzy duże obrazy: laudanum dla ludu… (3)„Kajtuś i Pikuś”, moje zabawki (ok. 1955)