„Pajac”: uwagi niepoważne

Tak go nazywaliśmy. Może dla pokolenia ZMP był czymś innym – dla nas trwał jak Cytadela („…była punktem kontrolno-pacyfikacyjnym…”) w Warszawie: symbol obcego panowania. I gorszy, bo w Centrum. Ale też stały element krajobrazu; a to go jakoś… Czyniło znośniejszym. Każdy powrót z wakacji, kolonii (czy sanatoriów, to ja) kończył się wypatrywaniem z okien autobusu, pociągu: czy go już widać… Nareszcie!

Oto staloryt (chyba, nie znam się na technikach grafiki warsztatowej) Zbigniewa, niewielki, ledwie kilka cm podstawy. Kilka ich znalazłem, odbitki z tego samego stempla: wprawki (ok. 1954, może 55?). Ale temat ciekawy. To ich, młodych aktywistów, symboliczna Stolica, podnosząca się z ruin… Cóż: dla mnie to propaganda.

Pałac dominuje tak dalece, że wypiera z naszej świadomości wszystko, co było wcześniej. Nie wiem, co musiałoby się zmienić wokół Pałacu, żeby osłabić jego siłę rażenia.

Magdalena Stopa „Pałac Kultury stoi w miejscu, w którym kiedyś tętniło życie stolicy” (GW, rozm. Ewa Cichocka; 2015)

Ale nie tylko: niżej w minigalerii też zdjęcie o wiele późniejsze z początku lat 70. chyba. Z archiwum kogoś, kto w okolicy Pałacu spędził prawie całe dzieciństwo i młodość: Jacka „Dżeksonga” Onaszkiewicza, to ul. Sienna. Porównajmy z nim Zbigniewa rysunek-ryt: podobna forma, ale (sądzę) przede wszystkim podobne emocje. (Choć to widok od strony zachodu; a u ZbM chyba raczej z południowego wschodu.) Ta sama ekspresja, ten sam smutek, przygnębienie, w sumie. O kompozycji już wspomniałem, zadziwiająco bliska. (Zresztą pisałem o takich dalekich a bliskich podobieństwach w krótkim tekście-wkładce do „Przeglądu filozoficzno-literackiego”, 1/16/2007; a i sam mam jakieś zdjęcia z tamtych okolic o podobnej ekspresji.

Wszystkich nas przytłaczał. I ten „Dziki Zachód”, tak długo nazywano okolice właśnie na zachód od Pałacu, nie bez powodów.

„O Pałacu można długo, ale ta dawka powinna wystarczyć…” zakończę, niewiele tylko zmieniając zdanie, którym Wojtek Soporek, w redakcji Non Stopu (mieściła się przy ul. Hibnera; dziś znów to ul. Zgoda – z drugiej strony Pałacu przecież), uciął po trzech odcinkach „serial” nt. pewnego nudnego zespołu. Wywołując nieukrywany żal Autora.

Formy z przeszłości to nasz nieustający problem: słuszne one – czy do wyburzenia.
mr m.