Moja Babcia…

matka Zbigniewa, tu: w kawalerce przy ul. Koziej, w której mieszkał, mieszkali – do początku lat 70. Ładne tam światło było, choć mieszkanko malusieńkie. Do tego jeszcze zapchane książkami, artefaktami… Czas jakiś mieszkał tam też kot Patryk – a nawet żółw. Ten – wspinał się na oparte o coś obrazy – i przewracał na plecy, nieszczęsny. (Na ul. Mokotowskiej nie było już żadnych zwierząt, czasem wpadałem z psem jakimś. Raz szczeniak Gucio posikał się na dywany, bodaj trzy „persy” leżały jeden na drugim. Był mały skandal :).
W tle jeden z obrazów, chyba z tych na deskach (często kreślarskich ze „Skali”, takich z nóżkami od spodu) – z końca 60. i początku lat 70. Choć ten na płótnie jednak. Gdzieś tam go można znaleźć w Sieci: był w Galerii Alice Pauli bodaj… Albo mnie już pamięć myli. Chyba był mocno czerwony, miejscami rudy, jakieś żółcie, ochry, sepie… To zachód słońca – czy pożar getta?
Zdjęcie moje, to jeszcze aparat Smiena (?). Mam tylko odbitkę, może negatyw, wszystko ginie – lub „się zapodziewa” przy przeprowadzkach…
Babcia prawie co dzień jeździła z Czerniakowa, by im zrobić obiady, posprzątać (o co bywały też i kłótnie, wspominałem :). Ale to raczej ona tego chciała, a nie oni.
Ot, artysta w domowych pieleszach.
mr m.

Józefa Kłodos, fot. mr makowski (pocz. lat 70.)