Trzy stare (1955, 56) obrazy – a jak nowe…

Wróciły z konserwacji – Ewa Lisiak: już raz drugi bardzo dziękuję! – trzy obrazy Zbigniewa Makowskiego, jeszcze z czasu studiów. Jeden, moim zdaniem najciekawszy, ma nawet podpis i datę (1956). To martwa natura, pokazująca – gdy porównamy ją z wcześniejszą (ok. 1955?); czy z innymi – jak szybko się nasz malarz rozwijał, uczył… I chyba wiedział o tym: zauważmy, gdzie tu mamy podpis! Kompozycja kompozycją – ale to ego…

W dyskusjach i rozmowach z kolegami widzę, że przegoniłem ich wszystkich o niebo w szybkości myślenia i jasności rozumowania. I co z tego?

Podróż do środka…” str. 119


Ale te dwie martwe natury: warto je razem zestawić, wystawiać może. Pouczające. (Może je nawet razem oprawię, w dyptyk? Rozwiązanie w duchu późnych prac Zbigniewa, tych szytych. Ramy z desek, starych, olejowanych, do tego zawias, najlepiej mosiężny, łączący obie prace… Jakoś tak. i wygodnie wysyłać, bezpieczniej.)
Ta nowsza (1956) martwa natura malowana jest chyba na podłożu z innego obrazu, może warto zrobić zdjęcie tego, co pod spodem (?). Jeśli coś tam jest. A jeśli jest – może być zabawne…

Dwa następne – to pejzaże, jeszcze dość realistyczne. Zimowy to jakby inna wersja „naszego podwórka”. Zaś ten z rzeką jest najbardziej szkolny (cokolwiek to znaczy). Wszystkie zaś – i nawet martwa natura, może nawet ona najwięcej – są, tak myślę, jakąś przymiarką do późniejszych „pejzaży magicznych” – jabłka jako kule, te pasy czy płaszczyzny nawet, linie podziału zdecydowane… I tych innych.
Ale może widzę w nich więcej, niż tam jest.
mr m.